Tak na wstępie, postanowiłam trochę poprawić jakość mych rozdziałów np. KSIĘGA KEIYKOMI, będzie opowiadała wszystko z punktu widzenia Keiykomi. Mam nadzieję, że to Wam się spodoba.
KSIĘGA KEIYKOMI
Wiatr
przeczesywał moje włosy, lecz nie był on zwyczajny. Powiew przypominający mi,
iż jestem już na ojczystych ziemiach . Tyle mam wspólnego z Krajem Ognia… W
Kraju Żelaza było strasznie zimno, że aż musiałam nosić dwa płaszcze. Tutaj drugi
płaszcz byłymi zupełnie zbędny, gdyż tutaj było strasznie ciepło. Niestety upał
utrudniał mi podróż, miecz, który niosłam na plecach; stawał się coraz cięższy,
aż miałam wrażenie że zaraz padnę plackiem na ziemie.
Z oddali
dostrzegłam pierwszą wioskę. Tętniło w niej życiem, każdy mijający mnie miał
uśmiech na twarzy. To zaczęło mnie powoli irytować. Przecież ile można się
śmiać? Według mnie najlepiej jest ukrywać uczucia, a z resztą po co one komu? —
na to pytanie nie potrafię odpowiedzieć.
Nagle
moją uwagę przykuła niewielka knajpa.
Natychmiast udałam się do niej, by napić się czegoś orzeźwiającego; chciałam
sake, rzecz jasna. Weszłam do pomieszczenia z hukiem otwierając drzwi, przez co
wszyscy skierowali na mnie swe ciekawskie spojrzenia. Miałam to gdzieś . Panowała niezręczna jak
dla mnie cisza. Usiadłam przy ladzie i spojrzałam na wystraszonego barmana.
—
Poproszę sake — wyszeptałam.
— A
ile ma panienka lat? — zapytał mężczyzna.
Nagle mężczyzna zaczął się dusić. Pijak, który
siedział obok mnie dotknął mego ramienia. Spojrzałam na niego, lecz ten
wystraszony uciekł z knajpy. Wyraźnie wystraszył się mojego Kekkei Genkai,
którym jest demoniczna chakra. Oczywiście technika, której używałam cały czas
na barmanie, była jedna z znanych technik dla mojego klanu. Oddychając,
wypuszczam drobiny chakry, które wdycha mój przeciwnik , dzięki temu ja mogę
zniszczyć go od wewnątrz. Właśnie niszczyłam jego płuca, nie wiem czemu, ale
widząc, jak się męczy próbując zaczerpnąć powietrza, czuje dziwny dreszczyk,
który zaczyna mi się bardzo podobać. Dam mu jednak żyć, ponieważ ktoś musi mi
sprzedać sake; przerwałam technikę. Mężczyzna padł na ziemię, oddychając
ciężko. Przerażenie biło z jego twarzy.
Ależ to było piękne; ten strach w oczach! To był dla mnie piękny widok, za
który zapłaciłabym wiele.
Barman
otrząsł się i nalał mi sake do kubka. Wypiłam wszystko i zażyczyłam sobie
jeszcze więcej. Nagle zjawił się chłopiec, który usiadł obok mnie. Według mnie,
usidła blisko, za blisko. Miał opaskę Wioski Liścia, ale widocznie o mnie nie
słyszał. Z tego co wiedziałam, znana byłam w Kraju Ognia z powodów
rzeczywistych, a były nimi moje wybryki typu morderstwa, palenie wiosek i kradzieże
zwojów. Nie wiem z jakiego powodu, ale drażniło mnie towarzystwo tego chłopca.
— Ale
masz ogromny miecz! Ty pewnie jesteś z klanu Hayashi! — pozwoliłam sobie
zerknąć na niego. Przyglądał mi się uważnie.
Nie spodobało mi się to, że odgadł moje pochodzenie. Wiedział mało,
jednak stosunkowo dużo, na szczęście jeszcze
nie przekroczył granicy informacji o mnie;
nadal nie zna mojego imienia, a więc pozostawię go przy życiu, jak na
razie. — Słyszałem wiele o tym mieczu, wiesz? — przybliżał się do mnie. — Coś
mało mówna jesteś. A! Pewnie chcesz, żebym odgadywał? — Zaczynam tracić powoli
cierpliwość do tego chłopca, co chyba zauważył barman, ponieważ pochylił się
nad nim i powiedział mu coś na ucho. Niestety mówił tak cicho, że nie potrafiłam
wychwycić żadnego z jego słów, co bardzo mnie zirytowało. Nie lubię, gdy ktoś w
moim towarzystwie szepcze. Jedyne co pragnęłam, to być w kryjówce, by tylko się
zdrzemnąć.
— Co?!
— brązowowłosy chłopak spojrzał na mnie z przerażeniem. Wyglądało to tak, jak
by ujrzał ducha. — Ty jesteś Keiyyyykom…
Tylko
to wystarczyło, by użyć mojego miecza. Szybki ruch, jak na moje zmęczenie i
krew przyozdobiła moją twarz. Nagle
usłyszałam pisk. Postanowiłam zobaczyć, kto jest źródłem tego dźwięku.
Dziewczynka miała blond włosach z końcówkami koloru zboża. Kolor jej stroju mógł
oznaczać tylko jedno; ona jest z klanu Hayashi. Moje domysły potwierdził symbol
klanu, który widniał na jej spódniczce. Jej wygląd przypomniał mi tylko o
jednej dziewczynce, która mnie nachodziła, gdy byłam mała.
— Ty !
— jej krzyk spowodował, iż wróciłam myślami na ziemię. — Dlaczego go zabiłaś?!
— Za
dużo mówił — opowiedziałam krótko, zwięźle i na temat.
—
Tylko dla tego, że dużo mówił ?! — widocznie był dla niej kimś ważnym, skoro aż
tak bardzo się rozzłościła. — Zapłacisz mi za to! — rzuciła się na mnie.
Już
celowała dłonią prosto w moją twarz, ale ciosu nie otrzymałam, ponieważ zablokowałam
jej atak swoja ręką. Spojrzałam na nią, używając mojego Kekkei Genkai. Widać, że dziewczynką wstrząsnęło. Pewni mnie
pamiętała, nic dziwnego, skoro tak często ją napotykałam. Jej usta drżały,
widać, że chciała coś powiedzieć, ale nie wykrztusiła ani jednego słowa. Zawsze
uważałam ją za słabą, bez mózgową małpę.
Przytrzymałam
jej dłoń i cisnęłam ją w stronę ściany, co spowodowało, że przebiła się przez nią.
Wyglądało na to, że to nie koniec walki, ponieważ słyszałam bicie jej serca, a
biło ono jak oszalałe. Usłyszałam za sobą trzask, odwróciłam się i zaczęłam
dusić napastnika, którym był barman. Nie spodziewałam się tego po nim, ale nic
dziwnego, ostatnio wiele wydarzeń mnie zaskakuje, a on nie był mi już
potrzebny; wypiłam już odpowiednią ilość sake. Przycisnęłam jego szyję.
Mężczyzna stawiał opór, ale to był wspaniały widok; drżący mężczyzna,
umierający przez swoją wiedzę na mój temat oraz za próbę zabójstwa. Westchnęłam,
używając mojego dość znanego jutsu, puściłam go, a on upadł na ziemię, dusił
się, lecz potem zaczął się drzeć. Z jego
ust wydobywał się dym. Paliłam go od wewnątrz, nie chciałam by on nadal żył.
Poszłam do mojej poprzedniej przeciwniczki, a więc czas na sprawdzenie moich
umiejętności, pomyślałam. Nie mogłam się doczekać rozpoczęcia walki, tak bardzo
kochałam to robić. Jedyne czego nie cierpię, to przegrana, ponieważ jest, jak
śmierć. To takie upokarzające, aż mi się przypomina walka z nijaką Shizue Asahi,
z tego co wiem, to ona posiada demona łączącego wszystkie Bijuu w jedność, a to
może oznaczać tylko jedno. Na pewno Akatsuki będzie ją ścigać, a przede
wszystkim ja. Jedyne co pragnę to śmierci wszystkich moich wrogów oraz
rządzenia całym światem ninja. To mój jedyny cel w życiu, on się zrodził po
mojej przegranej z Asahi. Chociaż kiedyś moim celem było małżeństwo z Sautoshim
Haruno, ale to były stare dzieje. Jedyne co kocham, to moja broń, dzięki której
jestem potężna, ale musze stać się jeszcze silniejsza.
— Ty
pieprzona… — poczułam ogromny ból w okolicach brzucha, ta mała wieśniara
przerwała mój tok myślenia uderzeniem w
brzuch . Nie była aż taka słaba, na jaką wyglądała, ale nie to było
istotne. Nie dam się tak łatwo pokonać! Zrobiłam to co powinnam. Złączyłam
dłonie, wydobyło się z tego gestu tylko głośne klaśnięcie.
Poczułam
przypływającą energię, aktywowałam drugi etap mojego Keikkei Genkai i dzięki
temu mogłam zrobić to co zamierzałam. Złapałam moją broń, ostrze zabłysło
fioletową chakrą; właśnie na to czekałam. Wykonałam szybkie machnięcie moim
mieczem, wielka fala chakry pomknęła ku przeciwniczce. Niestety chybiłam i
musiałam zasłonić oczy, ponieważ chakra po spotkaniem się z ziemią, wybuchła .
Uderzenie odrzuciło mnie na spory kawałek, ale czułam, że nic mi nie jest.
Miałam wrażenie, że aktywowałam trzeci poziom Kekkei Genkai.
KSIĘGA AYANAMI
Naruciak
przez całą drogę coś nucił, a Jiraiya szedł w ciszy. Nagle od strony wschodu
dało się usłyszeć cichy pisk. Tak, jakby kilka kilometrów od nas piszczała
jakaś dziewczynka.
—
Słyszeliście to? — zapytałam. Cóż, niestety nikt mnie nie słuchał, a więc
skręciłam w stronę, z której wydobył się krzyk. Poczułam dłoń na swoim ramieniu,
odwróciłam się za siebie.
— Daj
sobie z tym spokój, to nie nasz problem — odezwał się Ero-sannin. — Naszym zmartwieniem
jest obecnie Tsunade, a przecież sama wiesz, jakie ona miewa humorki. — Z tym
musiałam się zgodzić. Tsunade-sama i te jej humorki… Mimo wszystko, musiałam sprawdzić skąd
wydobywają się te krzyki ,więc nie miałam wyboru. Wykonałam po kryjomu klona, a
gdy tylko nikt nie patrzył, wykonałam jutsu zamiany i ruszyłam w stronę
odgłosów walki. Byłam coraz bliżej. Jeden z głosów znałam bardzo dobrze, był
podobny do dziewczyny, którą znałam za czasów jej pobytu w Konoha. Musiałam
przyspieszyć. Wiedziałam bardzo dobrze, kto to i nie mogłam pozwolić, by ona
znów odeszła. To była moja przyjaciółka, może i nie zawsze to okazywałam, ale
przyjaźniłam się z nią do czasu pewnego incydentu. Te dni pamiętam tak, jak by
to miało miejsce wczoraj.
Widziałam,
jak on zasłaniał ją całym ciałem; nie powinien wtrącać się do walki, ale tak
bardzo ją kochał, że chciał przyjąć cios Asahi. Z Keiykomi jest wielka
szczęściara, ponieważ ktoś kochał ją tak bardzo. Szkoda tylko, że ona tego nie
widz, tak jak Naruto nie widzi miłości Hinaty. Nic dziwnego, skoro zarówno ona
jak i Uzumaki pielęgnują swój cel życiowy poprzez treningi, a to bardzo smutne,
jeżeli chodzi o miłość. Do walki wtrąciła się Yuri, która zablokowała atak,
który był bardzo silny. Dłonie Anoko krwawiły z powodu blokowania ciosu Shizue,
ale Yuri zdawała się nie czuć bólu. Nic
dziwnego, skoro doświadczyła go tyle z powodu Kakashiego. Z chęcią bym mu
przywaliła za to. Jakim cudem on nie widzi tego co Yuri do niego czuje ? Naprawdę,
on jest wielkim idiotą, ale co ja mogłam na to zaradzić? Zupełnie nic. Z
resztą, teraz nie było to istotne. Coś
się zbliżało, szybko zatrzymałam się na jednej z gałęzi, za pomocą chakry. To
był tylko podmuch wiatru, spowodowany przez wybuch. Jedyne co mi przychodziło
na myśl, to fakt, że ta dziewczyna, którą znałam, nie jest już tą samą osobą,
ale nadal pragnęłam się z nią zobaczyć. Nie wiem, dlaczego tego chciałam. Nagle
zza drzew ujrzałam dwie postacie w powietrzu. Jedna z nich cisnęła drugą o
ziemię. Rozległ się głośny trzask przypominający dźwięk uderzającej skały o
ziemię. Musiałam się zbliżyć, o te dwa kilometry, dlatego przyspieszyłam. Byłam
już coraz bliżej. Nagle zatrzymałam się na jednym z drzew. Przede mną znajdował
się ogromny krater, jego średnica wynosiła około kilometra. Widocznie walka musiała trwać co
najmniej dwie godziny, lecz odgłosy walki słyszałam od chwili gdy tylko
usłyszałam pisk dziewczynki. Powody mogły by być tylko dwa: albo nie zwracałam zbytnio
uwagi na odgłosy walki, albo jedna z tych dziewczyn jest niewiarygodnie silna.
***
Mam
nadzieję, że moja nowa taktyka pisania Wam się podoba, ale to nie wszystko:
następny rozdział będzie miał inną nazwę. Ponieważ do „Żałoby” jeszcze będzie
Was czekały co najmniej 2 rozdziały ^^
Obrazeczki:
Przepraszam, ale jestem w górach (koło Zakopanego) i wracam do Warszawy dopiero w sobotę wieczorem, w związku z tym mam ograniczony dostęp do komputera i internetu. Skomentuję w sobotę jak tylko wrócę, obiecuję!
OdpowiedzUsuńTaki z lekka drastyczny o_O no i te obrazki O_O ale podobał mi się :D ciesze się,że dodałaś nową notkę :)
OdpowiedzUsuńKayoko
Mnie tam podoba się każdy rozdział, pisany jakkolwiek, byleby był! Od czego by tu zacząć.
OdpowiedzUsuńRozdział jak zwykle za*****ty. Widzę, że Keiykomi, tak jak planowałaś, jest bez uczuć, ale także niezwykle mściwa i nieumiejąca przegrywać. I fajnie, że Ay jest cały czas w fabule XD. W zasadzie mogę dopisać tylko jedno: Adiria bardzo szybko zmienia ciuchy, bo najpierw jest w stroju klanu Hayashi, a potem w stroju ANBU! XD
Widzę, że mam troszkę do nadrobienia O.o Postaram się szybko sprężyć :D Zapraszam do mnie na http://anya-opowiadania.blog.onet.pl/ :)W końcu coś naskrobałam!
OdpowiedzUsuńSuper, fajnie że znowu zaczęłaś pisać. Bez porównania lepiej jest czytać jedną historię na raz, zwłaszcza jeżeli jest taka zajebista :D
OdpowiedzUsuńMam tylko jedno pytanie: czy pisałaś już wcześniej o tej Asahi? Bo mnie to strasznie ciekawi, a wydawało mi się, że nic o niej nie było... ale może mam sklerozę xd
tak więc jeszcze raz: notka świetna i życzę weny na następne!
Kanamashi
Przepraszam, ale nie mogę wstawić komentarza w normalny sposób. U mnie NOWA NOTKA! Doczekałaś się? XD
OdpowiedzUsuńKeiykomi, mam nadzieję, iż nie zapomniałaś o swoim blogu ^^ Wstawiaj cosik, kobito! :D *pogania*
OdpowiedzUsuń